czwartek, 23 października 2014

Dni ostatnie?


1 A wiedz o tym, że w dniach ostatnich nastaną chwile trudne. 2 Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, 3 bez serca, bezlitośni, miotający oszczerstwa, niepohamowani, bez uczuć ludzkich, nieprzychylni, 4 zdrajcy, zuchwali, nadęci, miłujący bardziej rozkosz niż Boga. 5 Będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy. I od takich stroń.(…) . 13Tymczasem ludzie źli i zwodziciele będą się dalej posuwać ku temu, co gorsze, błądząc i /innych/ w błąd wprowadzając.
 (2 list do Tymoteusza – Biblia Tysiąclecia Rozdział 3)


Czyżby czas obecnych wyborów samorządowych wskazywał, że nadeszły już dni ostatnie?
Jest we mnie trochę żalu i trochę lęku, że rzeczywiście nadszedł ten czas. Bo jak inaczej wytłumaczyć działania prowadzone przez niektórych - w ramach kampanii wyborczej – pełne nienawiści, prowadzące do zdyskredytowania konkurentów. Dlaczego ktoś uważa – i dzieli się tym na forum publicznym - że kandydowanie dziennikarzy na radnych jest niemoralne i nieetyczne. A tak naprawdę, któż, jak nie oni, zna lepiej ludzkie bolączki, i któż jak nie oni, wiedzą gdzie zwrócić się by je rozwiązywać. Są prawdziwymi łącznikami pomiędzy społeczeństwem a władzą. Sprawowanie funkcji radnego daje im dodatkową możliwość pomocy, każdemu kto jej potrzebuje, a i władzy ułatwia zadanie, bo nie musi posyłać swoich urzędników na rekonesans. Ma tam radnego-dziennikarza, który jest zawsze tam gdzie ktoś sygnalizuje problem. Moim zdaniem nieetyczne jest próbowanie wyeliminować z wyborczej gry tych ludzi, między innymi i mnie, tylko dlatego, że są konkurentami.
Każdy, kto mnie zna wie, że czas ostatnich czterech lat sprawowania mandatu radnego i do tego pracy jako dziennikarki, nie był zmarnowany. Wielu osobom udało mi się pomóc. Powód jest prosty – mnie nie chodzi o splendory, czy o dietę (najczęściej przeznaczaną w części chociaż na pomoc innym) ale właśnie na ludziach, szczególnie tych bezradnych wobec problemów, które ich przerastają.  Potwierdzeniem tego niech będą wzruszające słowa nieżyjącej już dzisiaj Pani Grażyny, która na kopercie zamiast adresu napisała „Dziękuję Mojemu Aniołowi, że mogłam przetrwać”. Trzymam tę kopertę na wierzchu i jak jest mi źle z tytułu kalumni, oszczerstw, pomówień (jak teraz), czytam te proste słowa i po raz kolejny myślę – WARTO.

środa, 22 października 2014

Być bliżej Was


Mój program wyborczy ma jedno podstawowe założenie - Być bliżej WAS, stąd też moje hasło na plakatach i ulotkach - które nie jest sloganem reklamowym - a deklaracją.



Na różnych forach padają pytania na temat konkretów w programów wyborczych kandydatów na radnych. Takie pytanie padło także i pod moim adresem. I bardzo dobrze. Aby wybrać swojego reprezentanta, który będzie głosem mieszkańców konkretnego, (obecnie dość małego) okręgu w Radzie Miasta i być z niego zadowolonym trzeba wiedzieć, jakie ma priorytety, co jest dla niego najważniejsze. Wyborcy podejmą 16 listopada trudną decyzję, bo przez kolejne 4 lata łącznikiem z władzami miasta i decyzjami, jakie będą zapadały, będzie właśnie ten człowiek, na którego w dniu wyborów postawiliśmy. I dlatego warto wiedzieć, czego po kandydacie się spodziewać. Nie mogę się pogodzić z faktem, że choć do wyborów pozostało jeszcze kilka tygodni już zaczęła się negatywna kampania prowadzona przez konkurencyjne ugrupowania. 
A przecież nie o politykę w takim mieście jak Lubań chodzi. Nieważne, czy wygra taka, czy inna opcja – ważne aby wygrał człowiek, który ułatwi życie mieszkańcom, bez względu na komitet wyborczy, który reprezentuje. Nadrzędnym punktem mojego programu wyborczego jest - być blisko mieszkańców mojego okręgu i służyć im pomocą w każdej sprawie. Dobrze się stało, że nowa ordynacja wyborcza podzieliła miasto na mniejsze okręgi składające się w zasadzie z kilku ulic. Ich mieszkańcami będzie się opiekował - bo tak to rozumiem - tylko jeden radny, ponosząc całkowitą odpowiedzialność za komunikację z nimi i  skuteczność swoich działań,  tak aby byli zadowoleni.  Za cztery lata łatwiej go będzie rozliczyć. Niektórzy w swoich programach wyborczych obiecują „gruszki na wierzbie”, rzeczy zupełnie nierealne do spełnienia, licząc na niewiedzę wyborców. Ja robić tego nie chcę. Stawiam na bliskość z mieszkańcami mojego okręgu i wsłuchiwanie się na bieżąco w ich potrzeby i oczywiście reagowanie na nie.  Tym bardziej, że mieszka tu spora grupa ludzi starszych, schorowanych a także nieporadnych życiowo. Trudno im osobiście domagać się czegoś, chodzić za swoimi sprawami, bo nie mają na to sił, albo po prostu nie wiedzą gdzie się udać. Ja po wielu latach pracy w mediach dokładnie wiem, gdzie się zwrócić aby sprawę załatwić no i ze sprawnością fizyczną nie jest u mnie najgorzej. W trosce o mieszkańców stawiam też na budżety obywatelskie. Kto ma lepiej wiedzieć czego chce, jak nie sami zainteresowani? Ustawa daje możliwość decydowania zwykłym ludziom (nie władzy) na co przeznaczyć 3 % z miejskiej kasy. I ja chcę im w tym pomóc. Wspierać ich wybory i konsekwentnie dążyć do ich realizacji.
Bolączką jest też bardzo zaniedbany stadion miejski, który usytuowany jest w moim okręgu. Od lat obiekt ten nie był remontowany, za to zalewany przez powodzie i dewastowany przez nieodpowiedzialnych ludzi. Wymaga naprawdę kapitalnego remontu, no i modernizacji.
Zamierzam też wspierać realizację programu wyborczego Konrada Rowińskiego, do zapoznania z którym zachęcam Państwa na stronie www.konradrowinski.com.pl. Proszę mi wierzyć jest tam wiele interesujących punktów, a przy tym bardzo realnych.
Nie będę Państwa czarowała i okłamywała, że na naszej dzielnicy wybuduję Disneyland, przychodnię zdrowia czy stadion narodowy. Ja po prostu obiecuję, że zrobię co w mojej mocy, żeby się Państwu w Lubaniu żyło lepiej, łatwiej i przyjemniej. Przede wszystkim dołożę wszelkich starań, aby ludzie starsi i życiowo nieporadni odczuwali troskę o nich,  dzieci czuły się bezpieczne a młode rodziny miały godne warunki do startu w życie.


Obiecuję, że będę do Państwa dyspozycji pod numerem telefonu, adresem e-mailowym, czy po prostu na ulicy.
16 listopada liczę na Państwa.



wtorek, 21 października 2014

Lubię Lubań, a może i coś więcej

Ogarnęła mnie kolejna fala wspomnień, a właściwie wielki przypływ. No cóż, na powrót do przeszłości pewnie ma wpływ rocznica osiedlenia się w Lubaniu. A dokładnie było to 19 listopada, miesiąc po rekonesansie. 
Dlaczego właśnie Lubań stał się po Lublinie moja drugą małą Ojczyzną. Dzisiaj ważniejszą niż moje rodzinne miasto. A było to tak. Oboje z mężem uczyliśmy się w Liceum Ekonomicznym im.A.J.Vetterów w Lublinie. Poznaliśmy się na którejś przerwie. Ja uczennica pierwszej klasy i On trzecioklasista. Kiedy wyjeżdżał do Poznania do szkoły kwatermistrzowskiej, oboje byliśmy pewni, że nasze uczucie przetrwa. I tak się stało. Pobraliśmy się  na miesiąc przed jego promocją. Zbyszek, jako wyróżniający się absolwent szkoły wojskowej miał do wyboru na osiedlenie się dwa miasta – Koszalin albo Lubań. Przyznam, że ja miałam duży udział dokonania wyboru właśnie Lubania,  choć nigdy w życiu w tych stronach nie byłam. Spodobała mi się sama nazwa i pagórkowaty teren, który po płaskowyżu Lubelszczyzny, był ciekawy i intrygujący. 
Na początku września mąż wyjechał z Lublina, by tutaj wić nam gniazdko. W październiku ja, po raz pierwszy – jak pisałam wcześniej – zobaczyłam to miasto, poznałam fajnych młodych ludzi, będących w podobnej sytuacji co my.  Od listopada Lubań stał się moją drugą małą Ojczyzną. Na początku strasznie tęskniłam za mamą, tatą, bratem i Lublinem., miastem którego wcześniej byłam wielką fanką. Wkrótce jednak przybyły za swoimi mężami także inne młode żony oderwane od swoich rodzin. Wspierałyśmy się nawzajem i budowałyśmy swoje życia od podstaw. To był piękny czas.  




poniedziałek, 20 października 2014

Podsumowanie i zamiary



Szanowni Państwo, Drodzy Sąsiedzi
Dobiega końca VI kadencja Rady Miasta Lubań, w której dzięki państwa głosom zasiadałam przez ostatnie cztery lata. Co udało się w tym czasie zrobić?

  • Obiecywałam remont przedszkola przy udziale środków zewnętrznych – przedszkole dzisiaj wygląda pięknie - nie dość, że wyremontowane, to ocieplone i doposażone. 
  • Obiecywałam nowe miejsca parkingowe – wprawdzie jest ich niedużo więcej niż było, ale są. 
  • Obiecywałam remont drogi wiodącej od obwodnicy w kierunku Uniegoszczy – droga jest jak malowanie, łącznie z chodnikiem.
  • Obiecywałam zapewnić radość i bezpieczeństwo maluchom – plac zabaw przy ul. Robotniczej jest dzisiaj ogrodzony i doposażony w nowe urządzenia a w okolicy powstały również inne. 
  • Obiecywałam na bieżąco rozwiązywać zgłaszane przez Państwa - społeczne i indywidualne – problemy. I tak się działo.  Udało mi się pomóc – w większych i mniejszych sprawach - wielu osobom, co jest dla mnie wielką radością i satysfakcją. 
  • Było mi łatwiej pomóc Państwu, bo jako wieloletni pracownik lokalnych mediach (wcześniej Studia S, obecnie gazety Ziemia Lubańska) znam ścieżki wiodące do różnych urzędów w zależności od ich kompetencji, co bardzo ułatwiało załatwienie wielu spraw. Nie musiałam szukać po omacku, tylko od razu pukałam do odpowiednich drzwi. A gdy to nie pomagało nagłaśniałam w prasie.

Szanowni Państwo
Pozostało jednak jeszcze dużo do zrobienia. Nie będę Państwa czarowała i okłamywała, że na naszej dzielnicy wybuduję Disneyland, przychodnię zdrowia czy stadion narodowy. Ja po prostu obiecuję, że zrobię co w mojej mocy, żeby się Państwu w Lubaniu żyło lepiej, łatwiej i przyjemniej. Przede wszystkim dołożę wszelkich starań, aby ludzie starsi i życiowo nieporadni odczuwali troskę o nich,  dzieci czuły się bezpieczne a młode rodziny miały godne warunki do startu w życie. Dołożę wszelkich starań aby powstawały nowe miejsca pracy, parkingi i aby stadion miejski wreszcie został wyremontowany.
Jako wieloletni pracownik lokalnych mediach (wcześniej Studia S, obecnie gazety Ziemia Lubańska) znam ścieżki wiodące do różnych urzędów w zależności od ich kompetencji, co bardzo ułatwia załatwienie wielu spraw. Nie muszę szukać po omacku, tylko od razu pukam do odpowiednich drzwi.
Nie chcę obiecywać złotych gór ale obiecuję, że będę Państwa głosem w decydowaniu o sprawach miasta i jej mieszkańców. Tym bardziej jest to realne, że niedawno weszła w życie ustawa o budżecie obywatelskim, która pozwala decydować zwykłym mieszkańcom na co wydać 3 procent pieniędzy z budżetu miasta.
Pomimo wielu przeciwności losu, jestem optymistką i dlatego wierzę w lepsze jutro. Trzeba tylko konsekwentnie zmierzać do wyznaczonego celu. Razem. Trzeba na bieżąco rozwiązywać aktualne – większe i mniejsze - Państwa problemy.
Obiecuję, że będę do Państwa dyspozycji pod numerem telefonu, adresem e-mailowym, czy po prostu na ulicy.
Liczę na Państwa w wyborach samorządowych 16 listopada i oddanie na mnie głosu.
Bezpartyjna kandydatka do Rady Miasta Lubań. Okręg wyborczy nr 20 - ulice: Ludowa, Młynarska, Przemysłowa, Robotnicza, Rybacka, Warszawska.

piątek, 10 października 2014

Przypływ wspomnień


Wizyta w moim rodzinnym Lublinie nastroiła mnie wspomnieniowo. Do tego czyjś dzisiejszy wpis na facebooku, który oddaje beztroskę lat mojego dzieciństwa, kiedy to zabawki były rzadkością, ale ich role świetnie spełniały inne rzeczy. Kto pamięta zabawę w sklep, gdzie liście grały rolę pieniędzy, starta czerwona cegła -  kakao a odpowiednio przycięta gałązka - pistolet.  Hobby tamtych czasów to zbieranie kolorowych szkiełek, jesiennych liści, które suszyło się w książkach. O chłopcach wiem mniej, choć miałam brata, ale on miał swój chłopięcy świat, w którym było miejsce na poobijane kolana, zadrapania na łokciach i inne kontuzje wynikające z aktywnego trybu życia.  Nikt do aktywności fizycznej nikogo nie zmuszał, ona wynikała z codzienności. Aby znaleźć kolorowe szkiełko, którym można się było pochwalić przed innymi zbieraczkami, zdrowo trzeba było się nachodzić - nad rzeką, w parku, na szkolnym podwórku. Kiedy mój Kochany Tatuś zrobił mi u siebie w pracy na warsztacie wózek dla lalek byłam najszczęśliwszą pięciolatką na świecie. I doskonale pamiętam też radość, kiedy zrobił - mnie i bratu, bo zawsze wszystko robił podwójnie -  narty, łyżwy, a nawet mini fortepiany, w którym struny zrobione były z elektrod do spawania. Stawiało się je na stół i grały jak talala. Marzyliśmy o samochodzie i proszę bardzo - z różnych części rowerowych zrobił nam podwójny samochodzik, z okrągła kierownicą i światełkami. Tak wierzyłam, że Tatuś wszystko umie zrobić, że chwaliłam się - do dzisiaj to pamiętam - koleżankom, że już niedługo Tatuś zrobi nam samolot. Pamiętam też, jak Mamusia ( dzisiaj niestety już opiekująca się mną z nieba) wciąż dziergała na szydełku aby coś dorobić do pensji Tatusia. Kiedy wracała z zakupów, zawsze w torbie (choć w domu się nie przelewało) było coś dla mnie i brata. A to czekolada (która dostawialiśmy po jednej kostce dziennie), a to pachnąca oranżada, a czasem kawałek chałwy na wagę. I to było proste szczęście, ale takie prawdziwe, które pamięta się całe życie. Dziękuję Rodzicom za mój dziecięcy świat.