środa, 19 listopada 2014

I już po wyborach...



I już po wyborach. Czas niepewności i oczekiwania na weryfikację przez sąsiadów minął. 

Ponownie mi zaufali, z czego jestem ogromnie dumna i za co bardzo dziękuję. Piszę „sąsiadów”, dlatego, że obecna ordynacja wyborcza zawęziła okręgi wyborcze do kilku ulic. Decyzję przy urnach podejmowali właściwie najbliżsi sąsiedzi, obdarzając tylko jedną osobę mandatem zaufania. To ona teraz ponosi całkowitą odpowiedzialność za to aby, ludziom z najbliższego otoczenia żyło się lepiej. Uważam, że właśnie tak powinno być. Wcześniej okręgi były ogromne składające się z kilkunastu odległych od siebie ulic. Wybierano też kilku radnych, których zadaniem było reprezentowanie interesów ich mieszkańców. Odpowiedzialność zatem rozkładała się na kilka osób, a i z dotarciem do swojego radnego nie było tak prosto. Kto np. z ul. Głównej albo Dolnej umiał dotrzeć do Teresy Kraski mieszkającej z drugiej strony okręgu, a co za tym idzie skąd ona miała wiedzieć co tych mieszkańców boli? A trudno iść w teren, pukać od drzwi do drzwi i pytać „czy Pani/Panu coś doskwiera?”. Teraz może trudniej było wygrać wybory, bo do rady wchodzi tylko jedna osoba, ale za to kontakt pomiędzy nią a mieszkańcami będzie o wiele lepszy, bo to właściwie sąsiadka/ sąsiad. A i za cztery lata rozliczenie jednej osoby z działań na rzecz okręgu będzie prostsze, bo jednoznaczne. Tylko ona ponosi odpowiedzialność, co w okręgu się działo. Z punktu widzenia radnego taka formuła też jest zdecydowanie bardziej trafiona, bo może na co dzień być blisko swoich wyborców, którzy tak naprawdę są sąsiadami. Czasem pewnych rzeczy nie daje się przeskoczyć, choćby ze względu na brak w kasie miasta pieniędzy, ale w nowej sytuacji łatwiej też jest wytłumaczyć powody, dla których realizacja postulatów mieszkańców jest odwlekana w czasie. Jednym słowem jest lepiej dla obu stron.
Dziękuję WSZYSTKIM, którzy mi zaufali i oddali na mnie swój głos. Dziękuję też WSZYSTKIM, którzy mnie w tym trudnym okresie wspierali dobrym słowem. A takich osób było niemało. Okres przedwyborczy dla każdego kandydata jest trudny, bo to czas jego oceniania jako osoby. Nikt nie lubi słuchać przykrych słów, a takie często padają. Na szczęście są też TACY, którzy dodawali mi otuchy, wspierali, a przede wszystkim wierzyli we mnie. Wszystkim WAM dziękuję. 

czwartek, 13 listopada 2014

Praca, praca, praca...



JAK WYKAZUJĄ OSTATNIE BADANIA,  DLA LUDZI - TAKŻE MIESZKAŃCÓW NASZEGO MIASTA - NAJWAŻNIEJSZA JEST PRACA...
PONAD 55 % ANKIETOWANYCH TAK STWIERDZIŁO !
Ważne są drogi, parkingi, rozrywka itd. ale najważniejsza jest PRACA !



Jak to można zrobić ?
Trzeba ściągnąć do miasta inwestorów !
Trzeba z tego uczynić absolutny priorytet dla władz miasta tej kadencji.
Z miasta uciekają ludzie młodzi.
Co ich tu zatrzyma ?
Park rozrywki ?! (jak wykazują badania jest to ważne dla 5 % społeczeństwa)
Parkingi ?!  (jest to ważne dla 8-10 % społeczeństwa)   
NA PEWNO NIE !!!
Wszystko to jest może i ważne, ale we właściwej kolejności. Teraz uczyńmy absolutnym priorytetem tworzenie NOWYCH MIEJSC PRACY !!!
Jak ?
Poprzez bardzo intensywne pozyskiwanie i zachęcanie inwestorów!  
Kto?
Ludzie z doświadczeniem, otwarci na innych. 

piątek, 7 listopada 2014

Opowieść o ANIELE


Pewnego razu było dziecko gotowe, żeby się urodzić. Więc któregoś dnia zapytało Boga: 

- Mówią, że chcesz mnie jutro posłać na ziemię, ale jak ja mam tam żyć, skoro jestem takie małe i bezbronne?
- Spomiędzy wielu aniołów wybiorę jednego dla ciebie.
On będzie na ciebie czekał i zaopiekuje się tobą.
- Ale powiedz mi, tu w Niebie nie robiłam nic innego tylko śpiewałam i uśmiechałam się, to mi wystarczało, by być szczęśliwą?
- Twój anioł będzie ci śpiewał i będzie się także uśmiechał do ciebie każdego dnia.
I będziesz czuło jego anielską miłość i będziesz szczęśliwe.
- A jak będę rozumiała, kiedy ludzie będą do mnie mówić, jeśli nie znam języka, którym posługują się ludzie?
- Twój anioł powie ci więcej pięknych i słodkich słów niż kiedykolwiek słyszałaś, i z wielką cierpliwością i troską będzie uczył Cię mówić.
- A co będę miał zrobić, kiedy będę chciał porozmawiać z Tobą? 

- Twój anioł złoży twoje ręce i nauczy cię jak się modlić.
- Słyszałam, że na ziemi są też źli ludzie. Kto mnie ochroni?
- Twój anioł będzie cię chronić, nawet jeśli miałby ryzykować własnym życiem.
- Ale będę zawsze smutna, ponieważ nie będę Cię więcej widziała.....
- Twój anioł będzie wciąż mówił tobie o Mnie i nauczy cię, jak do mnie wrócić, chociaż ja i tak będę zawsze najbliżej ciebie. 


W tym czasie w Niebie panował duży spokój, ale już dochodziły głosy z ziemi i Dziecię w pośpiechu cicho zapytało:


- O, Boże, jeśli już zaraz mam tam podążyć powiedz mi  proszę imię mojego anioła.
- Imię twojego anioła nie ma znaczenia, będziesz do niego wołał: "MAMUSIU"......

czwartek, 6 listopada 2014

Studio S – kawałek życia i wiele pasji



W poprzednim wpisie wspomniałam o STUDIU S, które powstało w Lubaniu w 1990 roku. Pamiętam emocje, jakie towarzyszyły nam, wszystkim lubanianom w trakcie nadawania pierwszej edycji, która miała miejsce 4 marca 1990 roku. Mało kto pamięta, że my zaczęliśmy emitować swój program znacznie wcześniej niż Polsat. Nasi krajanie byli w lepszej sytuacji niż pozostała część Polski, ponieważ mieli możliwość oglądania – oprócz TVP1 i TVP2 także nasze lubańskie STUDIO S. Lokalne programy nadawane były w niedziele i środy, w pozostałe dni tygodnia retransmitowane zaś były telewizje zachodnie – MTV, RTL, EUROSPORT itp. Mieliśmy prawdziwe okno na świat, jak mało kto w Polsce. 

W Studiu S byłam od samego początku, no może prawie bo dołączyłam w czerwcu 1990 roku, jakoś tuż po pierwszych demokratycznych wyborach. Najpierw prowadziłam lokalny koncert życzeń, potem główne wydania a wkrótce, w 1996 roku zastąpiłam Zdzisława Bykowskiego na stanowisku redaktora naczelnego, które piastowałam aż do końca Studia S, czyli do roku 2004. Był to kawał czasu, który wspominam z łezką w oku. W tym czasie wyemitowaliśmy niezliczoną ilość programów dotyczących tylko i wyłącznie naszego regionu. Jak wspominają starsi mieszkańcy, kiedy w niedzielę o godzinie 14.00 szło się ulicami Lubania, było na nich pusto a zza otwartych okien dobiegał sygnał zwiastujący rozpoczęcie STUDIA S. To był piękny czas. Wszyscy byliśmy dumni, że mamy własną telewizję. A jej wyższość, pomimo ubogiej techniki i naszych – twórców programu – umiejętności, polegała na tym, że poruszane sprawy dotyczyły naszego podwórka, gdzie w większości wszyscy się znają – np. pani Bożenki z ul.Spółdzielczej, czy zalanych piwnic mieszkańca ul.Głównej, albo słynnego konfliktu o rurę, itp., itd.  Wydarzeniem też była niewątpliwie transmisja na żywo z lubańskiego MDK pierwszej Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wyjątkowe przeżycie, i dla nas i dla wszystkich mieszkańców. Pamiętajmy, że był to rok 1993. Dzisiaj młodych to nie dziwi, kamery internetowe zamontowane są praktycznie w każdym mieście, ale w tamtych czasach był to wielki wyczyn. Przez Studio S przewinęło się mnóstwo spikerów, którzy robili to – jak byśmy dzisiaj powiedzieli – za free. Śledząc losy tych młodych ludzi, u niektórych przygoda z naszą telewizją zaowocowała.  Wracając do samych emisji. Ci którzy jako goście nas odwiedzali pewnie pamiętają tę nerwówkę, związaną z nadawaniem na żywo. Jednak, pomimo całego stresu, miało to swój niepowtarzalny klimat.


Szkoda, że ekonomia pokonała naszą malutką stacyjkę telewizyjną tak bliską każdemu mieszkańcowi Lubania. Ale przynajmniej mamy co wspominać.

środa, 5 listopada 2014

Czar par

Ciekawe czy oprócz mnie i moich najbliższych, pamięta ktoś jeszcze pierwsze w polskiej telewizji reality show - Czar Par, w której razem z mężem braliśmy udział. Był to program rozrywkowy nadawany w  w latach 1993-1996. A przypomnę, że był to wówczas jeden z trzech tylko kanałów telewizyjnych. Telewidzowie mieli do dyspozycji programy TVP1, TVP2 i POLSAT. Lubanianie byli w nieco lepszej sytuacji, bo mieli do oglądania jeszcze STUDIO S. Autorką pierwszego w Polsce reality show była Bożena Walter a prowadzącymi na początku Hanna Dunowska i Krzysztof Ibisz, który to bodajże po drugim odcinku, już występował solo. Piosenkę firmową Czaru Par skomponował Włodzimierz Korcz. Teleturniej polegał na trwającej przez cały rok rywalizacji kilkudziesięciu par. W pierwszej edycji 54, wybranych w eliminacjach spośród dwóch tysięcy kandydatów, wśród których znaleźliśmy się także i my z mężem. Program, co jakiś czas jest powtarzany w TVP Rozrywka ku mojej niepohamowanej wesołości. W trakcie comiesięcznych nagrań było dużo tremy, stresu i nerwów, więc trudno mi było wówczas poddawać ocenie, zarówno sam program, jak i nasz w nim udział. Dzisiaj , kiedy oglądam te powtórki, śmieszy mnie wszystko – ówczesna moda, fryzury, makijaże i nasze zachowania, osób zupełnie zielonych jeśli chodzi o świat TV. 
Ale uważałam, uważam i uważać będę, że warto było. I nie chodzi tylko o sam udział w programie i przygodę z tym związaną, poznanie wielu ciekawych ludzi świata telewizji oraz takich jak my „czarujących par” z całej Polski, ale przede wszystkim o zacieśnienie więzi rodzinnych, sąsiedzkich oraz w miejscach pracy, męża w wojsku i mojego w urzędzie miasta. Pamiętam, jak jednym z zadań było inwestowanie wirtualnych pieniędzy na giełdzie (w tamtych latach temat w Polsce zupełnie nowy) i na moją prośbę uczył nas tego ówczesny mój szef, zastępca burmistrza Pan Andrzej Miszkiewicz. Z kolei w wojsku koledzy męża pomagali robić nam wielką pisankę w formie granatu. Tu i tu środowisko a także zupełnie nieznane osoby bardzo nam kibicowały, nam parze numer 22.


Przyznam, że jest mi bardzo miło, że po 21 latach ludzie zaczepiają mnie na ulicy i pytają, czy oglądam powtórki z naszym udziałem.  Pamiętają.