Niech wszystko co
czynię, przeniknie miłość Twoja.
Panie mój i Boże
mój, oto wołam do Ciebie! Napełnij duchem Twoim wszystko, co czynię, napełnij
mocą Twoją trud mojego dnia.
Nieustannie proszę
Cie Panie, wyrwij ze mnie wszelka złość, obdarz pokorą, wytrwałością, zaparciem
siebie. Niech gardzę działaniem, które nie szuka Ciebie, niech uciekam przed
ciszą, która nie spoczywa w Tobie. Obdarz mnie Twoją radością, niech mnie
ogarnia jak płomień nie gasnący, i wśród tego, co ciężkie, i wśród tego, co
boli.
Obdarz mnie
światłem, aby przeniknęło ciemności, w których ludzie zapomnieli o Tobie.
Obdarz mnie męstwem
w działaniu, cierpliwością w wypełnianiu codziennych zadań, wytrwałością, kiedy
wyniki moich trudów zakrywasz przede mną w tajemnicy zamierzeń Twoich.
Panie przyjmij ten
dzień i wszystkie dni życia mojego. Niech wszystko, co czynię, przenika miłość
twoja. Amen.
Ta poranna modlitwa pozwala naprawdę – choć muszę
uczciwie przyznać, że nie zawsze – na większą tolerancję wobec ludzi i ułatwia przetrwanie
trudnych chwil. Dużo zależy od naszego nastawienia. Dlaczego spotykając
jednego, czy drugiego znajomego, nie spojrzeć na nich życzliwie - pomimo ich
naburmuszonej miny – pomyśleć dobrze i uśmiechnąć się. Przecież człowiek ten
może mieć jakieś poważne kłopoty, zły nastrój, może być chory - a my odbieramy
to do siebie. I już nastawiamy się na „nie”. A może właśnie jemu potrzebna jest
nasza życzliwość, która mu w czymś pomoże i być może poniesie ją dalej?
Uderzmy się w piersi, jak często zauważamy piękne chwile?
Patrząc przez pryzmat cytowanej modlitwy, takich chwil jest każdego dnia dużo,
tylko chodzi o ich zauważanie. Czy fakt, że obudziłam się pod dachem, do tego miałam
co zjeść na śniadanie, mam pracę, do której idę na własnych nogach, zdrowie mi
dopisuje, dzieciom się układa, bomby nad nami nie latają, a na dodatek na
swojej drodze spotykam wielu fajnych ludzi, nie jest powodem do radości? Są
oczywiście i ludzie nieżyczliwi, ale takie jest życie. Są i już. Ale nawet
jeśli ktoś nie jest w porządku wobec nas, to właściwie należy mu współczuć, bo
żyć „z karabinem u boku” przez cały czas, to bardzo stresujące. Ja głęboko
wierzę w to, że dobro wraca dobrem, a zło złem. Więc nie mnie osądzać, tych
którzy knują, krzywdzą, obmawiają. Do nich – wcześniej, czy później - to zło
wróci. Z góry żal mi ich. Ja chcę jednak wierzyć – i wiem to na pewno – że w
ludziach jest dużo dobra, tylko jest ono z różnych przyczyn uśpione, albo świadomie
schowane. Może nawet w obronie własnej. Ale są też ludzie wspaniali, których
słowa, a czasem tylko obecność, daje siłę. Zdarza się też tak, że źle odbieramy
sygnały innych, poczytując ich za nieżyczliwych wobec nas, choć tak w istocie
nie jest. Ja wiem, że Człowiekowi potrzebny jest drugi Człowiek, tylko trzeba na
niego się otworzyć.
To wymowne zdjęcie, któregoś poranka zrobił z balkonu mój
syn, dostrzegając potęgę wspaniałego świata.