wtorek, 4 listopada 2014

Moja modlitwa o poranku



Niech wszystko co czynię, przeniknie miłość Twoja.
Panie mój i Boże mój, oto wołam do Ciebie! Napełnij duchem Twoim wszystko, co czynię, napełnij mocą Twoją trud mojego dnia. 
Nieustannie proszę Cie Panie, wyrwij ze mnie wszelka złość, obdarz pokorą, wytrwałością, zaparciem siebie. Niech gardzę działaniem, które nie szuka Ciebie, niech uciekam przed ciszą, która nie spoczywa w Tobie. Obdarz mnie Twoją radością, niech mnie ogarnia jak płomień nie gasnący, i wśród tego, co ciężkie, i wśród tego, co boli.
Obdarz mnie światłem, aby przeniknęło ciemności, w których ludzie zapomnieli o Tobie.
Obdarz mnie męstwem w działaniu, cierpliwością w wypełnianiu codziennych zadań, wytrwałością, kiedy wyniki moich trudów zakrywasz przede mną w tajemnicy zamierzeń Twoich.
Panie przyjmij ten dzień i wszystkie dni życia mojego. Niech wszystko, co czynię, przenika miłość twoja. Amen.

Ta poranna modlitwa pozwala naprawdę – choć muszę uczciwie przyznać, że nie zawsze – na większą tolerancję wobec ludzi i ułatwia przetrwanie trudnych chwil. Dużo zależy od naszego nastawienia. Dlaczego spotykając jednego, czy drugiego znajomego, nie spojrzeć na nich życzliwie - pomimo ich naburmuszonej miny – pomyśleć dobrze i uśmiechnąć się. Przecież człowiek ten może mieć jakieś poważne kłopoty, zły nastrój, może być chory - a my odbieramy to do siebie. I już nastawiamy się na „nie”. A może właśnie jemu potrzebna jest nasza życzliwość, która mu w czymś pomoże i być może poniesie ją dalej?
Uderzmy się w piersi, jak często zauważamy piękne chwile? Patrząc przez pryzmat cytowanej modlitwy, takich chwil jest każdego dnia dużo, tylko chodzi o ich zauważanie. Czy fakt, że obudziłam się pod dachem, do tego miałam co zjeść na śniadanie, mam pracę, do której idę na własnych nogach, zdrowie mi dopisuje, dzieciom się układa, bomby nad nami nie latają, a na dodatek na swojej drodze spotykam wielu fajnych ludzi, nie jest powodem do radości? Są oczywiście i ludzie nieżyczliwi, ale takie jest życie. Są i już. Ale nawet jeśli ktoś nie jest w porządku wobec nas, to właściwie należy mu współczuć, bo żyć „z karabinem u boku” przez cały czas, to bardzo stresujące. Ja głęboko wierzę w to, że dobro wraca dobrem, a zło złem. Więc nie mnie osądzać, tych którzy knują, krzywdzą, obmawiają. Do nich – wcześniej, czy później - to zło wróci. Z góry żal mi ich. Ja chcę jednak wierzyć – i wiem to na pewno – że w ludziach jest dużo dobra, tylko jest ono z różnych przyczyn uśpione, albo świadomie schowane. Może nawet w obronie własnej. Ale są też ludzie wspaniali, których słowa, a czasem tylko obecność, daje siłę. Zdarza się też tak, że źle odbieramy sygnały innych, poczytując ich za nieżyczliwych wobec nas, choć tak w istocie nie jest. Ja wiem, że Człowiekowi potrzebny jest drugi Człowiek, tylko trzeba na niego się otworzyć.
To wymowne zdjęcie, któregoś poranka zrobił z balkonu mój syn, dostrzegając potęgę wspaniałego świata.