W
poprzednim wpisie wspomniałam o STUDIU S, które powstało w Lubaniu w 1990 roku.
Pamiętam emocje, jakie towarzyszyły nam, wszystkim lubanianom w trakcie
nadawania pierwszej edycji, która miała miejsce 4 marca 1990 roku. Mało kto
pamięta, że my zaczęliśmy emitować swój program znacznie wcześniej niż Polsat.
Nasi krajanie byli w lepszej sytuacji niż pozostała część Polski, ponieważ
mieli możliwość oglądania – oprócz TVP1 i TVP2 także nasze lubańskie STUDIO S. Lokalne programy nadawane były w niedziele i środy, w pozostałe dni tygodnia
retransmitowane zaś były telewizje zachodnie – MTV, RTL, EUROSPORT itp. Mieliśmy
prawdziwe okno na świat, jak mało kto w Polsce.
W Studiu S byłam od samego początku, no może prawie bo
dołączyłam w czerwcu 1990 roku, jakoś tuż po pierwszych demokratycznych
wyborach. Najpierw prowadziłam lokalny koncert życzeń, potem główne wydania a
wkrótce, w 1996 roku zastąpiłam Zdzisława Bykowskiego na stanowisku redaktora
naczelnego, które piastowałam aż do końca Studia S, czyli do roku 2004. Był to
kawał czasu, który wspominam z łezką w oku. W tym czasie wyemitowaliśmy
niezliczoną ilość programów dotyczących tylko i wyłącznie naszego regionu. Jak
wspominają starsi mieszkańcy, kiedy w niedzielę o godzinie 14.00 szło się
ulicami Lubania, było na nich pusto a zza otwartych okien dobiegał sygnał zwiastujący
rozpoczęcie STUDIA S. To był piękny czas. Wszyscy byliśmy dumni, że mamy własną
telewizję. A jej wyższość, pomimo ubogiej techniki i naszych – twórców programu
– umiejętności, polegała na tym, że poruszane sprawy dotyczyły naszego
podwórka, gdzie w większości wszyscy się znają – np. pani Bożenki z
ul.Spółdzielczej, czy zalanych piwnic mieszkańca ul.Głównej, albo słynnego
konfliktu o rurę, itp., itd. Wydarzeniem
też była niewątpliwie transmisja na żywo z lubańskiego MDK pierwszej Wielkiej
Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wyjątkowe przeżycie, i dla nas i dla wszystkich
mieszkańców. Pamiętajmy, że był to rok 1993. Dzisiaj młodych to nie dziwi, kamery
internetowe zamontowane są praktycznie w każdym mieście, ale w tamtych czasach
był to wielki wyczyn. Przez Studio S przewinęło się mnóstwo spikerów, którzy
robili to – jak byśmy dzisiaj powiedzieli – za free. Śledząc losy tych młodych
ludzi, u niektórych przygoda z naszą telewizją zaowocowała. Wracając do samych emisji. Ci którzy jako
goście nas odwiedzali pewnie pamiętają tę nerwówkę, związaną z nadawaniem na
żywo. Jednak, pomimo całego stresu, miało to swój niepowtarzalny klimat.
Szkoda, że
ekonomia pokonała naszą malutką stacyjkę telewizyjną tak bliską każdemu mieszkańcowi Lubania. Ale przynajmniej mamy co
wspominać.