wtorek, 16 września 2014

Cudowny mój rodzinny Lublin

Kiedy jadę do rodzinnego Lublina zawsze odczuwam błogi spokój. To kraina mojego beztroskiego, cudownego dzieciństwa i wczesnej młodości. W połowie września tam właśnie się wybrałam. Chciałam odwiedzić mojego tatusia, który 19 sierpnia  rozpoczął setny rok życia i moich kochanych najbliższych - brata Andrzeja i Olę, jego wspaniałą żonę, a także pooddychać lubelskim powietrzem. Ilekroć odwiedzam to miasto, nie mogę się oprzeć, by zawitać do Muzeum Wsi Polskiej. Jest to miejsce magiczne. Przenoszę się tam w zupełnie inny świat, trudny ale prosty. Kilka godzin wędrówki po opłotkach wsi (a ostatnio także miasteczka) z przełomu IXX i XX wieku, a czasem i starszych, sprawia, że człowiek wychodzi zmęczony ale radosny i wyciszony. Cały Lublin nabrał blasku - a szczególnie starówka - i dla mnie w obecnym kształcie jest piękniejszy od Krakowa. Jest tam niepowtarzalny klimat, który tworzą także ludzie - szczerzy i otwarci. Swój dobrze się czuje pośród swoich. Bo z Lublina i okolic pochodzą dobrzy ludzie. W Lubaniu jest ich wielu i podobnie jak ja, tęsknią.